Licznik odwiedzin

niedziela, 31 stycznia 2010

Miłosna historia bez happy end'u

Przejdźmy od razu do rzeczy... Było to kilka lat temu. Pojechałam na kilkudniową wycieczkę. Namiętnie podrywał mnie chłopak, który znany był z zabawy dziewczynami. Wiedząc to, nie dałam się skusić. Stwierdziłam, że nie będę sobie zawracać głowy takim kimś. Wszystko diametralnie się mieniło, kiedy wycieczka się skończyła. Zrozumiałam, że jestem w nim kompletnie zauroczona... Mój świat zaczął wirować. Tyle wypłakałam łez przez niego, a w sumie przez siebie. Nie potrafiłam z nim porozmawiać... Później jakoś przeszło, lecz za każdym razem kiedy go widziałam serce zaczynało mi szybciej bić... Aż... Po 2 latach zobaczyłam go w szkole. Na początku się ucieszyłam, rozmawiałam z nim, było super... Dopóki nie podeszła do nas jego dziewczyną... Łzy napłynęły mi do oczu i oczywiście zmyśliłam jakąś wymówkę i poszłam zwolnić się udając chorobę. W domu nikogo nie było, więc spokojnie mogłam położyć się na środku pokoju i wypłakać miliony łez... Byłam wtedy strasznie zmieszana, nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje. Załamałam się całkowicie. Teraz się jakoś toczy... Po raz kolejny podniosłam się po porażce i żyłam dalej swoim ukrytym życiem...

1 komentarz: