Licznik odwiedzin

poniedziałek, 25 stycznia 2010

HIV

To był najgorszy dzień mojego życia. Chciałabym go wymazać z mojej pamięci, ale to niestety nie jest możliwe. Wszystko zaczęło się niewinnie. Koleżanki zaproponowały wspólne wyjście na dyskotekę. Nie chciałam, ale po dłuższych namowach zgodziłam się. Na początku nie było zbyt ciekawie, lecz zabawa rozkręciła się, kiedy przysiedli się do nas starsi koledzy. Po pewnym czasie odeszłam z jednym z nich na bok. Dobrze się nam rozmawiało. Wypiłam jednego drinka, drugiego i… wielka pustka w głowie… Obudziłam się i nic nie pamiętałam. Czułam się okropnie. Nie wiedziałam, co się działo na tej zabawie. Nie wiedziałam gdzie jestem, ale po pewnym czasie się odnalazłam. Wróciłam do domu, zamknęłam się w pokoju i prawie się nie odzywałam. Byłam prawie pewna tego, co stało się tamtej nocy. Długo mnie to dręczyło. Nie mogłam tak dalej żyć. Po kilku tygodniach poszłam do lekarza i zrobiłam test na obecność wirusa HIV. Czas od zrobienia testu do zobaczenia wyników był dla mnie wiecznością. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, jak rozmawiać z ludźmi. Wciąż wyobrażałam sobie ich spojrzenia. Wreszcie przyszedł dzień odebrania wyników. Pytanie, które sobie wciąż zadawałam, to: „plus, czy minus?”. Chwila, której nigdy nie zapomnę: wchodzę do szpitala, idę do Punktu Konsultacyjno- Diagnostycznego, odbieram wyniki. Nie było najgorsze to, że test może być pozytywny, ale to, że nie było przy mnie nikogo, kto by mnie wspierał w takiej chwili. Nadszedł ten moment. Wyciągnęłam z koperty kartkę i odczytałam… „…Przeciwciała przeciw HIV1/HIV2 dodatni…”. W chwili przeczytania „dodatni” usiadłam na środku korytarza pełnego ludzi i nie wiedziałam, co mam zrobić. „Mój świat się skończył”- myślałam. Wtedy podszedł do mnie jakiś lekarz, pomógł mi wstać i zaprowadził do siebie. Pytał jak się nazywam, gdzie mieszkam. Starał się wyjaśnić mi, że to nie koniec świata, że będzie dobrze, wszystko się ułoży. Ale ja nie chciałam go słuchać, nie byłam w stanie słuchać takich rzeczy. Wolałabym, żeby w takiej chwili była ze mną jakaś koleżanka, a nie lekarz, który podniósł mnie z ziemi. Pozostało mi tylko powiedzieć o tym wszystkim mamie, co nie było miłą chwilą. Byłam nadal roztrzęsiona, jeszcze może nie do końca w to wierzyłam. Nie wiedziałam jak mam powiedzieć najbliższej memu sercu osobie taką informacje, ani jak mam się zachowywać w tej sytuacji. Weszłam do domu zapłakana, mama stanęła w drzwiach, a ja powiedziałam do niej „Mamo. Jestem chora na HIV”. Ona wiedział jak się zachować. Przyszła i przytuliła mnie do siebie. Tak bardzo tego potrzebowałam. Kiedy się uspokoiłam opowiedziałam jej wszystko. Nie chciałam, aby ktoś o tym wiedział, ale nie było sposobu na ukrycie tej informacji. Wieści szybko się rozniosły. Sądziłam, że jak wszyscy się dowiedzą, odwrócą się ode mnie. Było zupełnie inaczej, było tak, jak chciałam. Nikt nie użalał się nade mną. Przyjaciele zostali przyjaciółmi, którzy bardziej na mnie uważali, znajomi zostali znajomymi. Chciałabym, żeby wszyscy byli świadomi decyzji, które podejmują i skutków, jakie mogą za sobą nieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz